Wycieczka nad piękny, modry Dunaj zrodziła się z dnia na dzień. Pod koniec wakacji, dostaliśmy zielone światło na kilka dni urlopu. Co robić dalej? Zostać w Trójmieście, czy może gdzieś wyjechać? – dywagowaliśmy. Pomocna w odpowiedzi na nasze pytanie okazała się, zapchana pinezkami mapa podróżnicza.
Planując 5-dniowy wyjazd, chcieliśmy połączyć „zwiedzanie” z odpoczynkiem. Myśleliśmy o miejscu, gdzie z jednej strony zobaczymy interesującą architekturę, z drugiej zaś zrelaksujemy się podczas kąpieli, niekoniecznie nad plażą pełną gorącego piasku.
Wybór więc padł na…Budapeszt.
Wyjazd do stolicy Węgier rozpoczęliśmy od porannego lotu z Gdańska do…Wiednia. Stąd, autokarem (Flixbus) wyruszyliśmy w kierunku kraju Madziarów. Po 3 godzinach podróży dotarliśmy do stołecznego dworca autobusowego Népliget. Na raty – autobusem, a następnie jadąc najstarszym metrem w kontynentalnej części Europy dostaliśmy się w okolice Mostu Małgorzaty, gdzie zarezerwowany mieliśmy apartament.
Spacer po mieście rozpoczęliśmy od popularnego deptaku Váci utca. Można tu znaleźć liczne restauracje, kafejki i sklepy – wśród nich również te polskie.
Nie udało się nam się odnaleźć innego z rodzimych akcentów, który utkwił mi w pamięci z poprzedniej podróży po Węgrzech, a mianowicie Fiata 126p. Tom Hanks kilka lat temu miał więcej szczęścia.
Koło zatoczyliśmy idąc bulwarem, ciągnącym się wzdłuż Dunaju. Zlokalizowanych jest tu wiele atrakcji.
Jedną z nich jest posąg siedzącej na barierkach Małej Księżniczki. Dzieło wykonane przez László Martona, przedstawia najstarszą z jego córek.
Węgierski artysta uwiecznił swą pociechę w jej ulubionym stroju. Przebraną za królewnę, noszącą szlafrok imitujący płaszcz, z wykonaną przez ojca papierową koroną na głowie. Pomnik stał się popularny do tego stopnia, iż jego kopie powędrowały do rodzinnego miasta rzeźbiarza – Tapolca oraz do Tokyo.
W pobliżu znajduje się słynny Most Łańcuchowy nazywany też mostem Széchenyiego (od nazwiska inicjatora projektu). Obiekt jako pierwszy połączył leżące po dwóch stronach rzeki Budę i Peszt.
Był to zarazem pierwszy kamienny most nad Dunajem na terenie ówczesnych Węgier. #3
Jego uroczyste otwarcie nastąpiło w połowie XIX w. po 10 latach budowy. Podczas realizacji projektu nie obyło się bez ofiar. W 1848 r. w trakcie uroczystego podwieszenia łańcucha, zerwała się jedna z lin. Element konstrukcji spadł na przyglądających się na rusztowaniu oficjeli, wśród których był pomysłodawca mostu hrabia István Széchenyi. Zaproszonych gości trzeba było wyławiać z rzeki. W wypadku życie stracił jeden z pracowników budowy. Wejścia na mostu strzegą kamienne lwy.
Idąc dalej napotkaliśmy pomnik przypominający o ofiarach Holocaustu. Upamiętnieni zostali tu rozstrzelani, a ich ciała wrzucono do Dunaju.
Obok usytuowana jest jedna z wizytówek stolicy Węgier – siedziba Parlamentu w Budapeszcie. O jej budowie zadecydowano po formalnym powstaniu Budapesztu w 1873 r. (przez połączenie trzech miast Budy, Óbudy i Pesztu).
Neogotycki kompleks powstał na początku XX w. i do dziś jest największym obiektem na Węgrzech. Nam wyglądem przypomina swój brytyjski odpowiednik, gdzie Tamizę zastąpił Dunaj.
Jedną z sal zdobią herby dynastii panujących na Węgrzech. Wśród nich znajduje biały orzeł symbolizujący ród Jagiellonów.
Naszym kolejnym przystankiem była Bazylika Św. Stefana. Wewnątrz kościoła znajduje się największa relikwia narodu węgierskiego – dłoń pierwszego króla Węgier, założyciela państwa – św. Stefana. Z kopuły kościoła można podziwiać panoramę miasta.
Czas na przerwę nadszedł w sąsiadującej z Bazyliką słynnej lodziarni Gelarto Rosa.
By zjeść coś bardziej treściwego udaliśmy się w pobliże – Erzsébetváros (VII).
Dawna dzielnica żydowska długo szukała pomysłu na siebie. Zrujnowane kamienice przypominały o cenie jakie zapłaciło miasto w czasie oblężenia w trakcie II wojny światowej. Opuszczone obiekty z czasem zaadaptowali artyści i restauratorzy, przez co miejsce szybko zyskało na popularności. Dziś Erzsébetváros czyli w tłum. „miasto Elżbiety” uważane jest za serce miasta. Okolicę zdobi wiele murali.
Każdy kraj ma swoje „Wembley”. Jeśli sądzicie, że tylko Polscy kibice piłki nożnej żyją historią z dalekiej sportowej przeszłości, to jesteście w błędzie.
Kultowym meczem dla Węgrów był ten z 1953 roku, gdzie „złota jedenastka” Madziarów pokonała w Londynie „Wyspiarzy” 6:3.
Rok później doszło do rewanżu. W rozgrywanym w Budapeszcie pojedynku, gospodarze nie okazali się gościnni i pewnie wygrali z Synami Albionu – 7:1 co stanowi do dziś najwyższą porażkę w historii angielskiej reprezentacji. Mural przy ul. Rumbach 18 zdobi fragment gazety oraz scena z pamiętnego meczu.
Zostając przy piłce nożnej. O Budapeszcie w kontekście futbolu zrobiło się głośno w 2012 r. Wtedy to liczna grupa hiszpańskich kibiców Atletic Bilbao jadąc na rozgrywany w Rumunii finał Ligi Europy pomyliła Bukareszt… z Budapesztem. W konsekwencji kosztownego błędu, fani Basków musieli oglądać porażkę swojej drużyny w TV w budapesztańskich pubach zamiast na bukaresztańskim stadionie.
Street Food Karavan przy ul. Kazinczy
Jednym ze sposobów zwiedzania węgierskiej stolicy są „wyścigówki”, które spotkać można na ulicach miasta.
Wieczorem podziwialiśmy Peszt z dachu Budy.
II
Kolejny dzień w stolicy Węgier, rozpoczęliśmy od Spa. Do Łaźni Széchenyiego dotarliśmy m.in. trolejbusem. Część budapesztańskiego taboru stanowią dobrze znane z polskich ulic Ikarusy. Produkowane na Węgrzech pojazdy mają się całkiem dobrze i mimo wieku, do dziś służą mieszkańcom stolicy.
Pamiątką z czasów bloku wschodniego pozostaje numeracja trolejbusów, zaczynająca się od 70 w górę. Był to swoisty gest w kierunku Stalina, który w dzień uruchomienie komunikacji trolejbusowej w 1949 r. – obchodził swoje siedemdziesiąte urodziny. Numeracja ta zachowana jest do dziś.
W skład Łaźni Széchenyiego wchodzi 21 basenów termalnych. Kąpielisko jest jednym z największych tego typu obiektów w Europie. Poza atrakcjami wodnymi kompleks zachwycają architekturą, w szczególności bogactwem zdobień.
Po relaksie w SPA udaliśmy się na Wzgórze Zamkowe. Oszczędzając nieco nogi dojechaliśmy na szczyt komunikacją miejską. Autobus miejski (16,16A) dowiózł nas pod północną część twierdzy – Bramę Wiedeńską.
Z wież i tarasów Baszty Rybackiej próbowaliśmy nacieszyć oczy widokiem na Dunaj i Peszt.
Na przyległym placu znajduje się kościół Św. Macieja, któremu przypatruje się monumentalny Stefan I Święty – założyciel państwa.
Jednym ze sposobów dotarcia na Wzgórze jest działająca na zasadzie przeciwwagi kolejka, która kursuje ze stacji przy Moście Łańcuchowym.
W samo południe przed siedzibą prezydenta Węgier odbyła się uroczysta zmiana warty. Tłumy turystów podziwiały popisy żołnierzy.
Bramy do Zamku Królewskiego pilnuje Kruk trzymający w dziobie złoty pierścień symbol węgierskiego rodu Hunyadich.
Jedna z legend mówi, iż dawny władca – Maciej Korwin (Hunyadi Mátyás, zwany Sprawiedliwym) pewnego dnia zobaczył, kruka kradnącego jego drogocenny pierścień. Król bez zastanowienia unicestwił ptaka, po czym odebrał mu swoją cenność. Na pamiątkę tamtego wydarzenia monarcha postanowił wpisać w herb, sylwetkę kruka z pierścieniem.
Elewację pałacu zdobi Fontanna Macieja.
Z murów zamku dostrzec można Górę Gellerta.
Labirynt ścieżek ukrytych w Królewskim ogrodzie doprowadził nas do Łaźni Gellérta. Jest to kolejny, popularny w Budapeszcie kompleks basenów. Wieczorem gorąca woda z tutejszych term spływa do Dunaju, tworząc nie lada atrakcję w postaci z darmowego spa.
Przechodząc przez Most Wolności dotarliśmy do Központi Vásárcsarnok. Hala Targowa przypomina rozmiarami dworzec kolejowy. Pod ogromną stalową konstrukcją znaleźć można zarówno wszechogarniającą chińszczyznę jak i akcenty regionalne (paprykę, przetwory, kuchnię lokalną, kiszonkę). Węgrzy kiszą wszystko, od kapusty po arbuzy. Dużą popularnością cieszy się stoisko z polską wędliną. O placku po węgiersku nikt tu nie słyszał. Jeżeli chcecie zrobić zakupy omijając tłum i wysokie ceny to polecamy poziom -1.
Wieczorem natomiast wybraliśmy się w rejs po Dunaju. W ramach biletu miejskiego kursują linie D11, D12, oraz D2.
Zdjecia jak zwykle ladne, chociaz ja nie wiem, czy obecnej sytuacji chcialbym zostawiac u Wegrow swoje pieniadze, pomimo rekordowo slabego forinta...Mala uwaga: rocznica SNP wcale nie upamietnia zwyciestwa aliantow, to byl powstanczy zryw ludnosci (glownie slowackiej) lacznie z armia slowacka przeciw Niemcom, Alianci do tego nic nie mieli i nawet niespecjalnie Slowakom pomagali. Ale przynajmniej Slowacy pokazali wtedy swiatu, ze pomimo, ze byli w koalicji hitlerowskiej od poczatku wojny, to wiekszosc ludnosci miala inne zdanie niz nacjonalista ks. Tiso.
Budapeszt i Bratysława to były jedne z pierwszych europejskich stolic które udało mi się zwiedzić, dzięki za przywołanie wspomnień
:) Bardzo fajna relacja
:)
Dzięki @klapio
:D Cieszę się, że przeniosłem Cię na moment do przeszłości. Budapeszt był również moją, jedną z pierwszych stolic, które odwiedziłem. Do tego tematu/miasta jeszcze wrócę!
:)
Planując 5-dniowy wyjazd, chcieliśmy połączyć „zwiedzanie” z odpoczynkiem. Myśleliśmy o miejscu, gdzie z jednej strony zobaczymy interesującą architekturę, z drugiej zaś zrelaksujemy się podczas kąpieli, niekoniecznie nad plażą pełną gorącego piasku.
Wybór więc padł na…Budapeszt.
Wyjazd do stolicy Węgier rozpoczęliśmy od porannego lotu z Gdańska do…Wiednia. Stąd, autokarem (Flixbus) wyruszyliśmy w kierunku kraju Madziarów. Po 3 godzinach podróży dotarliśmy do stołecznego dworca autobusowego Népliget. Na raty – autobusem, a następnie jadąc najstarszym metrem w kontynentalnej części Europy dostaliśmy się w okolice Mostu Małgorzaty, gdzie zarezerwowany mieliśmy apartament.
Bilety https://bkk.hu/en/tickets-and-passes/prices/
Wybraliśmy 72-godzinny karnet na komunikację miejską (4150 HUF).
Polecany Apartament – https://www.booking.com/hotel/hu/budapest4u.pl.html
"Polak Węgier dwa Bratanki" - Kierunek Peszt.
Spacer po mieście rozpoczęliśmy od popularnego deptaku Váci utca. Można tu znaleźć liczne restauracje, kafejki i sklepy – wśród nich również te polskie.
Nie udało się nam się odnaleźć innego z rodzimych akcentów, który utkwił mi w pamięci z poprzedniej podróży po Węgrzech, a mianowicie Fiata 126p. Tom Hanks kilka lat temu miał więcej szczęścia.
Koło zatoczyliśmy idąc bulwarem, ciągnącym się wzdłuż Dunaju. Zlokalizowanych jest tu wiele atrakcji.
Jedną z nich jest posąg siedzącej na barierkach Małej Księżniczki. Dzieło wykonane przez László Martona, przedstawia najstarszą z jego córek.
Węgierski artysta uwiecznił swą pociechę w jej ulubionym stroju. Przebraną za królewnę, noszącą szlafrok imitujący płaszcz, z wykonaną przez ojca papierową koroną na głowie. Pomnik stał się popularny do tego stopnia, iż jego kopie powędrowały do rodzinnego miasta rzeźbiarza – Tapolca oraz do Tokyo.
W pobliżu znajduje się słynny Most Łańcuchowy nazywany też mostem Széchenyiego (od nazwiska inicjatora projektu). Obiekt jako pierwszy połączył leżące po dwóch stronach rzeki Budę i Peszt.
Był to zarazem pierwszy kamienny most nad Dunajem na terenie ówczesnych Węgier. #3
Jego uroczyste otwarcie nastąpiło w połowie XIX w. po 10 latach budowy. Podczas realizacji projektu nie obyło się bez ofiar. W 1848 r. w trakcie uroczystego podwieszenia łańcucha, zerwała się jedna z lin. Element konstrukcji spadł na przyglądających się na rusztowaniu oficjeli, wśród których był pomysłodawca mostu hrabia István Széchenyi. Zaproszonych gości trzeba było wyławiać z rzeki. W wypadku życie stracił jeden z pracowników budowy. Wejścia na mostu strzegą kamienne lwy.
Idąc dalej napotkaliśmy pomnik przypominający o ofiarach Holocaustu. Upamiętnieni zostali tu rozstrzelani, a ich ciała wrzucono do Dunaju.
Obok usytuowana jest jedna z wizytówek stolicy Węgier – siedziba Parlamentu w Budapeszcie. O jej budowie zadecydowano po formalnym powstaniu Budapesztu w 1873 r. (przez połączenie trzech miast Budy, Óbudy i Pesztu).
Neogotycki kompleks powstał na początku XX w. i do dziś jest największym obiektem na Węgrzech. Nam wyglądem przypomina swój brytyjski odpowiednik, gdzie Tamizę zastąpił Dunaj.
Jedną z sal zdobią herby dynastii panujących na Węgrzech. Wśród nich znajduje biały orzeł symbolizujący ród Jagiellonów.
Naszym kolejnym przystankiem była Bazylika Św. Stefana. Wewnątrz kościoła znajduje się największa relikwia narodu węgierskiego – dłoń pierwszego króla Węgier, założyciela państwa – św. Stefana. Z kopuły kościoła można podziwiać panoramę miasta.
Czas na przerwę nadszedł w sąsiadującej z Bazyliką słynnej lodziarni Gelarto Rosa.
By zjeść coś bardziej treściwego udaliśmy się w pobliże – Erzsébetváros (VII).
Dawna dzielnica żydowska długo szukała pomysłu na siebie. Zrujnowane kamienice przypominały o cenie jakie zapłaciło miasto w czasie oblężenia w trakcie II wojny światowej. Opuszczone obiekty z czasem zaadaptowali artyści i restauratorzy, przez co miejsce szybko zyskało na popularności. Dziś Erzsébetváros czyli w tłum. „miasto Elżbiety” uważane jest za serce miasta. Okolicę zdobi wiele murali.
Każdy kraj ma swoje „Wembley”. Jeśli sądzicie, że tylko Polscy kibice piłki nożnej żyją historią z dalekiej sportowej przeszłości, to jesteście w błędzie.
Kultowym meczem dla Węgrów był ten z 1953 roku, gdzie „złota jedenastka” Madziarów pokonała w Londynie „Wyspiarzy” 6:3.
Rok później doszło do rewanżu. W rozgrywanym w Budapeszcie pojedynku, gospodarze nie okazali się gościnni i pewnie wygrali z Synami Albionu – 7:1 co stanowi do dziś najwyższą porażkę w historii angielskiej reprezentacji. Mural przy ul. Rumbach 18 zdobi fragment gazety oraz scena z pamiętnego meczu.
Zostając przy piłce nożnej. O Budapeszcie w kontekście futbolu zrobiło się głośno w 2012 r. Wtedy to liczna grupa hiszpańskich kibiców Atletic Bilbao jadąc na rozgrywany w Rumunii finał Ligi Europy pomyliła Bukareszt… z Budapesztem. W konsekwencji kosztownego błędu, fani Basków musieli oglądać porażkę swojej drużyny w TV w budapesztańskich pubach zamiast na bukaresztańskim stadionie.
Street Food Karavan przy ul. Kazinczy
Jednym ze sposobów zwiedzania węgierskiej stolicy są „wyścigówki”, które spotkać można na ulicach miasta.
Wieczorem podziwialiśmy Peszt z dachu Budy.
II
Kolejny dzień w stolicy Węgier, rozpoczęliśmy od Spa. Do Łaźni Széchenyiego dotarliśmy m.in. trolejbusem. Część budapesztańskiego taboru stanowią dobrze znane z polskich ulic Ikarusy. Produkowane na Węgrzech pojazdy mają się całkiem dobrze i mimo wieku, do dziś służą mieszkańcom stolicy.
Pamiątką z czasów bloku wschodniego pozostaje numeracja trolejbusów, zaczynająca się od 70 w górę. Był to swoisty gest w kierunku Stalina, który w dzień uruchomienie komunikacji trolejbusowej w 1949 r. – obchodził swoje siedemdziesiąte urodziny. Numeracja ta zachowana jest do dziś.
W skład Łaźni Széchenyiego wchodzi 21 basenów termalnych. Kąpielisko jest jednym z największych tego typu obiektów w Europie. Poza atrakcjami wodnymi kompleks zachwycają architekturą, w szczególności bogactwem zdobień.
Wiele osób spotyka się w tu, aby…pograć w szachy.
Wstęp do kompleksu zaczyna się od 5600 Forintów.
http://www.szechenyibath.hu/prices
Po relaksie w SPA udaliśmy się na Wzgórze Zamkowe. Oszczędzając nieco nogi dojechaliśmy na szczyt komunikacją miejską. Autobus miejski (16,16A) dowiózł nas pod północną część twierdzy – Bramę Wiedeńską.
Z wież i tarasów Baszty Rybackiej próbowaliśmy nacieszyć oczy widokiem na Dunaj i Peszt.
Na przyległym placu znajduje się kościół Św. Macieja, któremu przypatruje się monumentalny Stefan I Święty – założyciel państwa.
Jednym ze sposobów dotarcia na Wzgórze jest działająca na zasadzie przeciwwagi kolejka, która kursuje ze stacji przy Moście Łańcuchowym.
W samo południe przed siedzibą prezydenta Węgier odbyła się uroczysta zmiana warty. Tłumy turystów podziwiały popisy żołnierzy.
Bramy do Zamku Królewskiego pilnuje Kruk trzymający w dziobie złoty pierścień symbol węgierskiego rodu Hunyadich.
Jedna z legend mówi, iż dawny władca – Maciej Korwin (Hunyadi Mátyás, zwany Sprawiedliwym) pewnego dnia zobaczył, kruka kradnącego jego drogocenny pierścień. Król bez zastanowienia unicestwił ptaka, po czym odebrał mu swoją cenność. Na pamiątkę tamtego wydarzenia monarcha postanowił wpisać w herb, sylwetkę kruka z pierścieniem.
Elewację pałacu zdobi Fontanna Macieja.
Z murów zamku dostrzec można Górę Gellerta.
Labirynt ścieżek ukrytych w Królewskim ogrodzie doprowadził nas do Łaźni Gellérta. Jest to kolejny, popularny w Budapeszcie kompleks basenów. Wieczorem gorąca woda z tutejszych term spływa do Dunaju, tworząc nie lada atrakcję w postaci z darmowego spa.
Przechodząc przez Most Wolności dotarliśmy do Központi Vásárcsarnok. Hala Targowa przypomina rozmiarami dworzec kolejowy. Pod ogromną stalową konstrukcją znaleźć można zarówno wszechogarniającą chińszczyznę jak i akcenty regionalne (paprykę, przetwory, kuchnię lokalną, kiszonkę). Węgrzy kiszą wszystko, od kapusty po arbuzy. Dużą popularnością cieszy się stoisko z polską wędliną. O placku po węgiersku nikt tu nie słyszał. Jeżeli chcecie zrobić zakupy omijając tłum i wysokie ceny to polecamy poziom -1.
Wieczorem natomiast wybraliśmy się w rejs po Dunaju. W ramach biletu miejskiego kursują linie D11, D12, oraz D2.
Szczegóły https://bkk.hu/en/boats/ rozkład https://bkk.hu/en/timetables/
Podczas wieczornej podróży statkiem, zobaczyliśmy popularne atrakcje w nocnej szacie oraz daliśmy się oślepić, światłami Budapesztu.